Przestrzegając niepisanych reguł piłki nożnej, wczoraj zespół zrobił to ponownie, nie walczył ciężko do samego końca i z powodu zmęczenia miał trudności z powrotem do autobusu. Racja, ktoś powie, że na boisko wychodzą piłkarze, a nie trener, czy kierownictwo, ale czasami - i to jest jeden z nich - obowiązki zawodników są względne. Alberto Gilardino, który rozumiał wszystko od początku, zamknął swoich chłopców w bańce, w świecie budowanym dzień po dniu, składającym się z pracy i wzajemnego zaufania, a wyniki zaczęły być widoczne.
To nie był idealny świat, nikt tego nie mówi, nawet mistrz świata popełniał błędy, ale zespół czuł się chroniony i chętny do rzucenia się w ogień dla trenera, który sprawiał, że jego podopieczni rośli. Następnie pewnego dnia, podążając za przewrotną i niezrozumiałą dynamiką, bańka pęka, trener został zwolniony, a piłkarze zostają z dnia na dzień bez punktu odniesienia, z konsekwencjami, które widzimy, a których kulminacją była wczorajsza historyczna hańba.
Nie mówimy o doświadczonych piłkarzach, starych wyjadaczach boiskowych, którzy w ten czy inny sposób próbowali wnieść swój wkład i w końcu też dali się wciągnąć w zamieszanie, ale o młodych zawodnikach bez lub z niewielkim doświadczeniem w prawdziwym futbolu, którzy dopiero wchodzą do prawdziwego świata calcio.
Jeden trener mówiący po rosyjsku, drugi po łotewsku, olbrzymie trudności w komunikacji, niezrozumiały skład i po prostu absurdalne pomieszanie ról. Młodzi piłkarze Sieny są dobrzy, niektórzy bardziej, niektórzy mniej, ale weszli w rzeczywistość z największym zaangażowaniem, a jeśli teraz są zdezorientowani, to nie ich wina, ale tych, którzy chcieliby nauczyć nas gry w piłkę nożną.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać komentarze
Brak komentarzy
Mauro Semprini: Siena 2:1 Sangiovannese
Ocena: 7,0Rezerwowi cieszą się z bramki Elii Galliganiego, która zapewniła wygraną nad Seravezzą.
Po dramatycznym meczu, Siena F.C. zdołała odrobić straty i wygrać 3:2 z Seravezzą.